Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 kwietnia 2012

Chwila relaksu.

     Chciałam sobie miło spędzić choć jeden dzień a wyszło jak zawsze.


     Zrobiłam zdjęcia ostatnich czterech słoiczków które robiłam.
    Nie jestem zadowolona z efektu końcowego. 
     Złotko które miało tuszować linię pomiędzy napisem a resztą wyszło bardzo nienaturalnie, no trudno - nie będę się jeszcze tym dołować.





    Rano zrobiwszy wszystko co miałam do zrobienia postanowiłam się wybrać na przejażdżkę rowerową. Miała to być wyprawa kilkugodzinna, taki wspaniały relaks. 
Niby po wodę i cukierki dla M ale na tyle daleko, że spokojnie mogłam wypocząć albo zmęczyć się inaczej.


    Kolega który ofiarował się załatwić M różne sprawy zadzwonił, że nic nie załatwił i wieczorem z kasą przyjedzie więc dzień miałabym wolny.


    Wyjechałam do miejscowości oddalonej o kilka kilometrów ale piękną trasą wśród stawów i lasów, przejeżdżając Wisłę.
    Z powrotem miałam wracać przez las, żeby słońce nie prażyło i siąść sobie gdzieś nad pięknym stawem, troszkę się opalić, pooglądać ptaki i zwierzęta.


    Przejechałam jakieś ze 3-4 kilometry a tu telefon mi się drze!


    Stanęłam, wyszukałam go w czeluściach plecaka klnąc pod nosem po cholerę go brałam (a brałam specjalnie żeby zdjęcia zrobić bo na PC-cie nie mogę zgrać zdjęć z aparatu).
    Dzwoni ten kolega który niby miał być wieczorem, że on przyjechał i przywiózł pieniądze i, że miałam być przecież w domu bo tylko do sklepu miałam skoczyć. 
    Owszem, tyle, że ja sobie sklep wybrałam najbardziej od domu oddalony.


    On tam czeka pod drzwiami. No dobra, poczeka sobie...


    Jadę dalej już wściekła, a tu następny telefon, M dzwoni, że mam natychmiast iść do sąsiada bo coś dla niego ma.
    Obraził się, że ostro odpowiedziałam, że na pewno zaraz tam nie pójdę bo jestem kilka kilometrów od domu.


    Humor miałam popsuty dokumentnie i zamiast miłej, leciutkiej przejażdżki miałam maraton z wywieszonym ozorem.


    Juto jadę do M, miałam to zrobić dopiero 2 maja w jego imieniny ale się uparł. 
    Będzie to moja ostatnia wizyta przed wypłatą bo po prostu nie dam rady finansowo tak jeździć.
    Do tego jutro jakoś dziwnie autobusy jeżdżą i nie mam pojęcia jak dojadę tam i jak wrócę.


    Zdjęcia z przejażdżki jednak zdążyłam zrobić.


          To królowa polskich rzek i stawy.







                     Tak, tak, tam w oddali to Beskidy.



3 komentarze:

  1. Czy Tobie kiedyś coś "normalnie" uda się przebrnąć?
    Życzenia imieninowe TM składamy :)
    Piękne te Twoje zdjęcia i słoiczki też (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Aniu....nie kupuj M słodyczy....węglowodany powodują szybszy rozrost komórek nowotworowych.....
    Rosołu ,takiego tłustego z "prawdziwej kury" mu w termosie zawież ( bez makaronu) T M organizm wzmocnić musi.
    Pozdrawim serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny pejzaż !!! Trzymam kciuki za "całokształt" :)

    OdpowiedzUsuń