Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 marca 2012

Rocznica ślubu

   Pogoda wspaniała, słoneczna aż by się chciało powiedzieć - życie jest piękne!


   Też tak mówiłam 3 lata temu. Był pierwszy dzień wiosny, śnieg sypał wielkimi płatami a dla nas słońce świeciło i nic nie zaćmiewało naszego szczęścia.


  Braliśmy ślub.


   Tylko 3 lata, uczucia nic nie straciły  na wartości, jeszcze bardziej się wzmocniły.
   Jednak jak zupełnie inny jest to dzień, zupełnie inne oczekiwania i nastrój.
   Serce się ściska i słowami podchwyconymi od mojej synowej mówię:
   - Ej! Nie załamuj się! Wstań i pokaż, że jest ok!
   Wstań i walcz póki jeszcze masz o co i jest na to czas.


   Niestety czasu jest coraz mniej i z niesamowitą szybkością ucieka.


   Miało być tak fajnie, szybka diagnoza, szpital, operacja i po wszystkim.
   Jakże się pomyliłam w swoich obliczeniach.


   Nie ma szpitala, nie ma leczenia, nie będzie nic - jak mawiał pewien niedoszły prezydent.


   Wpadłam na pomysł, że skoro krakowski docent nic nie robi w sprawie załatwienia dla M radio i chemioterapii zacznę ja działać.
   Zadzwoniłam wczoraj do Bielska-Białej i kazano mi przyjechać dziś z dokumentami.   Byliśmy tacy pełni nadziei, zwłaszcza, że znajoma tak mi ten szpital rekomendowała. 
   No teraz to wszystko potoczy się wspaniale!


   Rano byłam już w poczekalni, kolejka była spora ale dosyć składnie to szło, doszłam do okienka i mówię pani o co mi chodzi i, że wczoraj kazano mi tu z dokumentami przyjechać. Recepcjonistka była niezmiernie zdumiona ale zabrała ode mnie papiery i kazała czekać.
 Trwało to może ponad godzinę - woła moje nazwisko i tłumaczy, że lekarz męża nie przyjmie, mam jechać do Krakowa po skierowanie do Bystrej (z Krakowa miałam takie skierowanie ale bez zaznaczenia placówki w której męża mają leczyć, podobno dla tego, żeby mógł sobie wybrać szpital jaki mu będzie odpowiadał). Przytomnie zapytałam czy nie wystarczy skierowanie od lekarza I kontaktu, okazało się, że wystarczy.


   Teraz kurcgalopkiem na przystanek i do domu, żeby do lekarza jeszcze zdążyć.


   Z trudem, ale zmieściłam się w godzinach jej przyjmowania.
   Napisała mi skierowanie, nie wypytywałam więcej bo i czasu nie było i wczoraj jak byłam to mleko się wylało - dowiedziałam się dlaczego pacjent nie może być przewożony transportem sanitarnym ZOZ-u za darmo. Za taki przejazd odpowiada lekarz wypisujący skierowanie a nikt się nie chce narażać dyrektorowi który bardzo niechętnie widzi takie wydatki.


   Po przyjściu do domu wydzwaniałam do Bystrej, żeby się dowiedzieć czy można telefonicznie zarejestrować, czy mam na oddział od razu z M przyjechać?
   Od sekretarki oddziału dowiedziałam się tylko tyle, że mam dzwonić po 13 do pokoju lekarzy. O równej 13 zaczęłam wydzwaniać, najpierw bardzo długo telefon był zajęty a jak już był wolny to po jakimś czasie męski głos mi oznajmił żebym zadzwoniła za chwilę. Oczywiście zrobiłam to no i co? Psińco!


   Nikt nie odbierał.
  Poprosiłam koleżankę o pomoc i dzwoniłyśmy razem, bez skutku.


   Chcąc nie chcąc muszę jutro znowu rano jechać do Bystrej i może coś załatwię a jak nie to będę czekać do pierwszej aż się lekarze zejdą i będę mogła z kimś porozmawiać.


    Czy można sobie wyobrazić bardziej koszmarną rocznicę ślubu? Widać, że jak tak dalej pójdzie będzie to nasza ostatnia rocznica i serce pęka. Patrzę na M - dobrze jeszcze wygląda ale widać, że i sił i powietrza mu brakuje.
    Jak długo jeszcze?
    Czy będzie cierpiał?
    Czy ja sobie poradzę?
    Co zrobię i jak mu pomóc jak wszyscy się plecami odwracają i zwalają odpowiedzialność jeden na drugiego?
    Życie wcale nie jest piękne!

3 komentarze:

  1. Aneczko.....
    wiesz, jesteś w sytuacji nie do pozazdroszczenia, wiem jak to wyglada,
    Bliscy chorego sami się boksują z chorobą , miotając się tak jak ty, a czas leci
    a choroba jest nieubłagana, i może okrutna będę ale nie licz na wyzdrowienie,niestety...
    Jestem z tobą , zawsze możesz liczyć na mnie i jeśli czymś będe mogła ci pomóc , to pomogę , jak dasz znać.
    Bądż dzielna , choć wiem że to trudne.
    Zofinka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Zosiu, bardzo Ci dziękuję za wsparcie. Wiem - nie mogę liczyć na szczęśliwą przyszłość ale przeżyć to trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haniu! Tak pięknie piszesz o miłości...

    Mocno Cię przytulam :)

    OdpowiedzUsuń