Byłam dziś rano w szpitalu, przyjechałam przed obchodem i na dzień dobry miałam się do pielęgniarki zgłosić.
Ale wcześniej przeżyłam chwilę grozy! Wchodzę na salę a łóżko M puste, gołe sprężyny. Nogi się miękkie robią no ale przecież muszę zapytać, wchodzę dalej do sali a on jest przeniesiony na sąsiednie łóżko takie z zabezpieczeniem, żeby nie wypadł.
Poszłam do pielęgniarek i okazało się, że M wymiotował i trzeba mu przywieźć podkoszulki, ręcznik jednorazowy, oliwkę, wodę z dziubkiem i dwie nowe gąbki.
Mogły mi to wczoraj powiedzieć bym nie musiała tak drogo płacić w szpitalu no ale trudno, kupiłam wszystko co trzeba oprócz podkoszulek i oliwki.
O oliwce zapomniałam zwłaszcza, że kupiłam specjalną maść na odparzenia a podkoszulki ma w domu, mówię tej pani, że przecież on miał ze sobą podkoszulkę i bluzkę od piżamy?
Nie widziały - no trudno.
Jak wróciłam ze sklepu to akurat trafiłam na obchód, odczekałam. Po wyjściu z sali chyba siostra przełożona poinformowała mnie, że M przenoszą na inną salę, znowu miałam miękkie kolana. Te przenosiny to niby dla tego, żeby siostry miały go na oku bo sala jest vis a vis dyżurki ale ja rano widziałam jak z tej sali wywożą kogoś nogami do przodu. Po obchodzie zaczepiłam lekarkę. Kazała mi zejść na dół do gabinetu i poczekać.
Poczekałam.
W rozmowie lekarka mi powiedziała, że stan jest bardzo nieszczególny i żeby spodziewać się najgorszego ale nie załamywać się bo oni przez cały czas podają mu coś na wzmocnienie odporności i wzrost białych ciałek krwi.
Wróciłam na górę do M.
Leży biedactwo, pytam czy pić nie chce?
Kiwa głową, że tak. Podaję mu - nie pije.
Obracam go na bok syczy, ale dał sobie plecy wysmarować maścią. Nogi ma biedak podkurczone bo to jednak kawał chłopa a zjeżdża ciągle z wysoko ustawionego oparcia. Ruszyć go za bardzo nie można bo go wszystko boli.
Trzymał mnie za rękę i co jakiś czas szeptał:
- Mamo boli, mamo.......
Przytulam Cię Aniu :****
OdpowiedzUsuńEwa - Malwa
Haniu, jak Twoje kolana? *:
OdpowiedzUsuńtule i jestem z toba - jakie to trudne wszystko jest??
OdpowiedzUsuńTak mi przykro...najgorsza jest bezsilnosc...człowiek patrzy jak kochana osoba niknie w oczach i pomóc nie moze....
OdpowiedzUsuńAniu,dużo sił potrzebujesz...dbaj o siebie
Serdecznie Cie pozdrawiam
Wolke
Dziękuję, że jesteście ze mną. Boję się dziś tam jechać.
OdpowiedzUsuńAniu przytulam... sumka
OdpowiedzUsuńGDZIE JESTEŚ, HANIU...
OdpowiedzUsuńAno gonię od szpitala do domu załatwiać masę spraw.
OdpowiedzUsuńBoję się nawet pisać bo jak napiszę coś dobrego to od razu robi się źle tak jak by mi na przekór.