Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 maja 2012

Upór

     No to zaczęła się ostra jazda bez trzymanki.


    Od przedwczoraj M nie mówi i tylko śpi. Nie mam pojęcia czy to normalna chrypka czy zaatakowane struny głosowe.

    Wczoraj zaniepokoiło mnie to, że całe do południa spał, miałam troszkę spraw do załatwienia więc dopiero koło południa bliżej się temu przyjrzałam.


    Myślałam, że zmęczony jest po nieprzespanej którejś tam z rzędu nocy i chce sobie rano dłużej pospać ale nadeszła pora obiadu i pytam go co by zjadł?
- Nic. Wyszeptał.
    Dotykam go a on bardzo ciepły, gorączki nie da sobie zmierzyć. Jeść nie chce, pić też nie bardzo, prosił o Pepsi bo po tym mu podobno lepiej na gardło ale też nie bardzo chce ją pić. Wody nie, herbaty nie. Nawet energetyzujący Nowak przestał go interesować.


    Co tu robić? Lekarz dopiero dziś może przyjść.
    Zadzwoniłam na pogotowie i pytam pani dyspozytorki co mam robić w tej sytuacji, podkreślając, że może to być gorączka neuropeniczna z której dopiero co się wygrzebał.


    Myślałam, że babka lekarza podeśle a ona mi przysłała dwu ratowników, dostałam opeer za to że okno rano otworzyłam bo M jak ich zobaczył to jakoś siły odzyskał i dosyć składnie mówił, a raczej szeptał.
    Nie docierało do nich to, że to wcale nie musi być przeziębienie a jeżeli już to nie jestem temu winna bo wywietrzyć musiałam dym papierosowy i robiłam to bez przeciągu, że każdą taką sprawę w Bystrej kazano mi natychmiast zgłaszać - pacjent nie wyraża zgody na przewóz do szpitala i mogę się wypchać bo oni za mnie siedzieć w razie czego nie pójdą. 


    Po ich wyjściu M mi wyszeptał,że do Oświęcimia nie pojedzie bo tam mu skierowanie do Krakowa dali. 
    Na upór nie ma lekarstwa.
    A kto mu kazał to skierowanie przyjąć? Trzeba było tak jak mówiłam upierać się przy bliższym szpitalu specjalistycznym.


    Dziś jest dalej tak samo, czyli jest już opuchnięty od spania, nie je nic, lekarstw nie zażywa, prosił o herbatę więc stoi następna na stoliku. Nawet o dziwo fajek nie woła czyli jest już źle.
    Zaraz idę do lekarza pierwszego kontaktu i dowiem się co ona radzi bo to lekarka.


    Znam dalszy scenariusz - koniecznie trzeba go będzie przewieźć do innego szpitala czyli do Bystrej, karetkę mogę sobie z głowy wybić więc następne pieniądze będę musiała na przejazd prywatny wydać. 


    No i jak zwykle wszystko moja wina.


    Ech, najchętniej bym już do pracy poszła i zostawiła to wszystko na pastwę losu. 
    I tak jestem  niepotrzebna bo cokolwiek bym nie zrobiła to i tak jest źle.

2 komentarze:

  1. byliśmy przedwczoraj po drugiej stronie autostrady... był taki korek przy zjeździe do K, że pojechałam prosto do Mysłowic, na pierwszym rondzie zawróciłam i wróciłam na A4, a tam właściwy korek, bo naprawiają nawierzchnię, ale przynajmniej już byłam na stosownym pasie :)
    wiesz, że los lubi się pastwić najchętniej na tych, którzy przejmują się najbardziej...
    myślę, że cokolwiek byś nie zrobiła, to i tak jest najlepiej, jak tylko może być w sytuacji, w której się znajdujesz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha Melisko, może masz i rację ale ja wolałabym uniknąć tych lepszych sytuacji. Jutro nowa porcja sensacji. Tak blisko mnie byłaś a ja nawet na spotkanie pomachać Ci nie mogłam wyjść.

    OdpowiedzUsuń