Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 maja 2012

II kurs chemii

     Dosyć długo mnie nie było ale po prostu bałam się zapeszyć.


    Leczenie M w szpitalu z neuropenii przebiegało prawidłowo, siedział tam 10 dni aż poczuł się lepiej.


    Najgorzej było z przywozem do domu. Obgoniłam wszystkich sąsiadów, pytałam kogo tylko mogłam czy by się nie przejechał do Bystrej, przecież to ładna wycieczka i do tego opłacona.
    Co prawda pieniędzy nie miałam ale w wypłatę bym natychmiast oddała - no ale nikogo chętnego nie było.


    M w szpitalu było bardzo przykro.


    Pojechałam sama busem i w chwili gdy wysiadałam z autobusu to on już przy przystanku był i czekał na mnie. 
    Jakoś bez większych sensacji wróciliśmy do domu busem.


    Dostał sterydy i osłonowe (Pabi-dexamethason i Anesteloc), po tym trochę lepiej się czuje.
    Zaczynają mu wychodzić włosy i co najdziwniejsze ciemnieją. Był dosyć dobrze szpakowaty z gęstą czupryną a teraz ma takie rzadkie ciemne włosy.


    W trakcie jego leczenia ja objeździłam PCPR gdzie oczywiście jak zwykle jednego papierka brakuje (jak by to dziwnie było gdyby wszystko naraz można było dowieźć, pewno by się świat do góry nogami  przewrócił). 
    Znowu mnie czeka wizyta u lekarza i proszenie o wypełnienie następnego durnego powielonego formularza o innej nazwie.


     Byłam też w ZUS-ie i pytałam czy nie ma wyjścia z sytuacji?

    Mam złożyć wniosek o uchylenie terminu odwołania ze względu na chorobę M bo on to wszystko musi podpisać i następnie odwołanie o zmianę terminu zachorowania.


    Pytałam mądrych ludzi co to znaczy ale odpowiedzi satysfakcjonującej nie otrzymałam.
    Przecież gdyby lekarz orzecznik stwierdził, że choroba nastąpiła wcześniej (a nastąpiła bo choruje już od 10 lat ale nie na raka płuc) to też nic nie da bo w nijaki sposób nie chce mu się przesunąć ten nieszczęsny okres składkowy pięciu lat w ostatnim dziesięcioleciu, choćby się nawet cofnął o te 10 lat.


    Ciężko też będzie uzbierać 25 lat pracy skoro większość tego czasu pracował na czarno po 12 h na dzień albo i dłużej nie otrzymując nic prócz kasy.


    Aby troszkę optymistyczniej zakończyć posta dodaję moją radosną twórczość. 

    Na razie nie robię decupage bo muszę sobie wydrukować wzory (drukarka w proszku), zaczęłam więc nieśmiałe próby krawieckie, skroiłam i zrobiłam pokrowce na krzesełko komputerowe, serwetkę na ławę i na koniec okrycia na fotele. 
    Dziękuję Ci Zosiu, że umożliwiłaś mi korzystanie z tego bardzo pożytecznego hobby.














5 komentarzy:

  1. gdyby tylko oglądać Twoje zdjęcia, będąc np. analfabetą, można by pomyśleć, że jesteś niezwykle zdolną Kobietą, która nie ma co robić z czasem i ciągle coś nowego wymyśla z nudów, zwiedza okolice i fotografuje piękne widoczki i obiekty, i dużo pisze...
    natomiast gdy się czyta, co piszesz, zapomniawszy o swoim analfabetyzmie, ma się wrażenie, że Twoja doba ma chyba z 48 godzin, a Twoje akumulatory ładują się jak jakieś perpetum mobile, Szalona Hanko :*
    mnie też ciemnieją włosy, odkąd nie jem mięsa i mam nowe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pomimo kłopotów nadal masz swoją pasje i nawet jadąc tym busem widzisz piękno za oknem
    i dobrze silna jesteś i tak trzymaj :)
    przykre to że nikt nie znalazł czasu by jechać z Tobą po męża :(
    ale dacie radę teraz będzie coraz lepiej :)
    pozdrawiam !
    basia-drawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, jesteś najdzielniejsza!!!
    ... świetnie radzisz sobie z tym, co niesie życie. Teraz będzie już tylko lepiej, trzymamy za to mocno kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję, nie, nie jestem dzielna - po prostu przecież nie zawsze jest źle, to mąż jak na razie dobrze znosi chemię to i troszkę czasu mam dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Paso a agradecerte la linda visita por la llegada de mi nieto Lucas.
    Lindísima la botella y el tarro decorado.
    Cariños desde Buenos Aires,
    Sandra

    OdpowiedzUsuń